Z pamiętnika kozaka cz.11


11 listopada 2019, 19:12

Dzień 4

W nocy dużo rozmawialiśmy, padło dużo słów, padło wiele wyznań, cały czas buzuja we mnie uczucia, czytając jej słowa dostawałem kolejne rany. Podjęła już decyzję. Wyjeżdża. Tak to boli, nie potrafię tego dalej sobie tego ułożyć cały czas o tym myślę, pisałem i pisałem powtarzalem prosiłem tłumaczyłem i chciałem dostać szansę by dała mi czas na naprawienie tego. 

Chciałem by wróciła tu porozmawiala że mną, już dawno tak nie rozmawialiśmy, nie chcieliśmy się słuchać, nie chcieliśmy widzieć tej drugiej strony, zamykalismy się przy małych sprzeczkach a gdy one narastaly to wybuchło, zbierając w końcu żniwo w postaci naszego związku. Myślę że potrzebowałem tego ciosu by to zrozumieć potrzebowałem doświadczyć tego jak ona zachowała się w stosunku do mnie, to cholernie zabolało, wyznalem jej ze tylko raz wcześniej czułem taki ból, znów były łzy, była bezsenność, były myśli, nawet przysypiajac widziałem to wszystko przed oczami. Póki co jest mi w chuj ciężko ale straciłem nadzieję na to że tu zostanie, jedzie nie będzie jej przy mnie i mnie przy niej jedzie sama. To boli.

Wstałem przed 6 nie mogę spać wypiłem kawę, wyplailem pół paczki fajek i siedze słuchajac vivaldiego.. To niezwykle ale wszystko mi się z nią kojarzy, każda jedna rzecz... Myślę że najbliższe dni będą trudne, dobrze że idę dziś do pracy, zajmę się czymś innym, nie będę o tym myślał.

Powiedziała że chce mnie jako mężczyznę że chce mi coś udowodnić że chce pokazać, chciałbym by to było prawdziwe, chciałbym nie przejechać się na tym że ja też będę czekał. W mojej głowie siedzi dużo rzeczy obaw zresztą się już powtarzam bo o tym pisałem, martwię się kur.. ! Cholernie się o nią martwię. Nie chcę by jej się stała krzywda, nie chce by została tam zraniona bo nie będzie mnie obok by ją ochronić. Wydaje mi się że ona tego nie rozumie, nie dopuszcza tego do świadomości, mówi o tym tak lekko jak by tam był raj na ziemi, a dalej nie ma żadnego planu. Całe nasze życie chciałem dzielic z nią każda chwilę, teraz mówi o zwiedzaniu i podróżowaniu tam sama, to też mnie boli. W mojej głowie to wszystko do czasu zaczecia pisania tych testów wydawało się inne. Teraz wszystko się zmienia, nie wiem czy na dobre czy na złe, nie wiem musi minąć czas bym ją też podszedł do tego z Chłodna głową. Napisała dziś w nocy że wróci i będzie chciała to wszystko udowadniać i imponowac mi na miejscu... Chciałbym by tak było, chciałbym jeszcze jednego.. Bym tylko ja był w jej głowie jak tam będzie. Czego się obawiam, co dziś widziałem we śnie?

Że poznaje tam facetów, jeden wyjątkowo jej się spodobał, widziałem ich chłodzących za rękę był wysokim ciemnym blondynem z zarostem a'la ja, uśmiechała się tak samo jak do mnie całowała go i przytulala się z nim, to z nim bywała w różnych miejscach, razem chodzili na imprezy tańczyli byli weseli, dalej widziałem koszmar przed którym się obudziłem płacząc, spała z nim, moja mala dziewczynka oddała się innemu facetowi.. To nie było dla mnie do ogarnięcia, próbuję to zapomnieć i przestać o tym myśleć.

Nie wiem czy stamtąd wróci, dopuszczam to do siebie że tam zostanie, że ułoży sobie tam życie i zrobi to z kimś innym, dopuszczam już chyba wszystkie myśli, ale dalej mam tą głupia nadzieję że znacze coś więcej w jej życiu, że jednak te 3 lata nie były stracone, że jestem dla niej kimś bardziej wartościowym niż uważała w ostatnim czasie i że nauczymy się czegoś o sobie nowego i zmienimy wszystko to czego teraz nie potrafiliśmy zrobić - przede wszystkim rozmawiać i spełniać się i spełniać sobą ta druga osobę. Wieże że jej ostatnie zachowania i słowa  były wpływem mocno emocjonalnym, ale godze się z tym niech to zrobi jeżeli musi, ja nie mam sobie nic do zarzucenia walczyłem i walczę do końca. Zobaczymy.

To moje wyznania i nigdy nie pisałem takich rzeczy napewno chciałbym żeby tu było dużo więcej napisane mam tego tyle że nie potrafię wszystkiego opisać.

Będę czekać, powiedziałem sobie, chciałbym z nią spędzić reszte życia, nie będę jej tego wysyłał chce zostawić to dla siebie. Chciałbym jeszcze trochę czasu przed wyjazdem z nią spędzić, chciałbym nie być taki rozdarty jak teraz, jeden ja mówi żebym nie robił nic by jej tam pomoc, bo moze wtedy szybciej wróci, a z drugiej strony szukam rozwiązań by miała tam jak najlepiej, które moje ja wygra, to pewnie dalej napisze tutaj. Myślę o tym wszystkim dużo. Dodam coś po pracy zbieram się.

Mogłem się spodziewać że przelkniecie tego wszystkiego w pracy i wyjście do ludzi nie będzie prostym aspektem i że czeka mnie kolejne wyzwanie z samym sobą i zachowaniem chłodnej głowy, zwłaszcza że każdy o nią pyta, każdy chce wiedzieć co się stało i próbuje radzić. 

Zapytałem jej, zapytałem czy przyjedzie wcześniej żeby się pożegnać, odpisała

"Raczej nie bo z tego co patrzyłam lot wykupie albo w czwartek albo w piątek więc będę miała tylko 4 dni na zorganizowanie tego, więc już mi czasu nie wystarczy. Z resztą nie wiem czy to byłby dobry pomysł. Nikomu by to nie zrobiło dobrze" 

Zapytałem więc czy po prawie 3 latach razem w dodatku tego jak się zachowała nie zasługuje na to by się pożegnać? 

Napisała krótkie - będzie nam tylko trudniej...

No kurwa nie wiem co mam napisać kolejna moja próba i kolejna przemielona z błotem i wysrana mi na głowę.

Napisalem po chwili zastanowienia że nie będę pisał ani się odzywał jakiś dłuższy czas, że życzę jej powodzenia i tyle. 

- nie znienawidz mnie za to, prosze - odpisała

To jest dla mnie nie do zrozumienia, jednak jakby chciała żebym czekał a z drugiej strony nie daje żadnego znaku i żadnego uchylenia od swojej decyzji przed wyjazdem. 

Zarchiwizowalem jej konwersacje na fb mimo to cały czas do niej zaglądam czy nie napisała do mnie chociaz podstawowych rzeczy o tym wyjeździe czy kurwa chociaż napisze ze tęskni czy myśli o mnie. 

Potem tylko praca, praca, praca praca w robocie dużo myślałem, a wieczorem porozmaiwalem o tym wszystkim z bratem, też mi było lżej wylalem to wszystko z siebie i chciałem żeby znał to co się u mnie dzieje. Pogadaliśmy to i mi pewne rzeczy wytłumaczyło - tak wytłumaczyłem sam sobie i zaaceptowalem to, to się nazywa konsekwencja czynów i zachowan, to naprawdę jebnelo mnie tak że nigdy więcej tego nie zrobię jeżeli to wszystko przetrwamy i naprawiamy. Noc znowu nie dawała spać chodź była pierwsza gdzie spałem dłużej niż 1.5 h. Do jutra. 

Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz