Z pamiętnika kozaka cz.18


12 listopada 2019, 17:05

Dzien 11

 

"chodz że mną tańcz, choć nie wiem sam, czy po to przyszedłem, czy chce właśnie Ciebie, czy to obojętne, to mocny jad, ja wampirem jestem, jeszcze o tym nie wiesz" - sarius wampir, 

 

Budzik o 5.45 przez mój sen brzmiał jak wybuch granatu w mieszkaniu obok, poderwalem się dosyć rzeźko i zacząłem się ogarniać, wybrałem dość eleganckie ciuszki bo przeciez nie codziennie robi się coś takiego, nawet jak na chuja bez uczuć w oczach innych muszę wyglądać dość elegancko. Myślę że jej się spodoba, zresztą sama wybierała mi te lachy więc inaczej być nie może. Jedynym kure*skim minusem jest to że jest zajebiscie zimno. No ale nic, wypiłem kawkę spaliłem szluga, ostatnie poprawki i w drogę, zimno i ponuro bez słońca. Ale idziemy, bus jest wsiadam, ruszamy... 

Siedzę tu patrząc jak Mirek wyprzedza tą krową kolejnych niedzielnych Januszy i nawet jakoś mnie to nie rusza, chyba i tak stanie się to co ma się stać, co nie zrobię, co nie powiem i tak kości zostały rzucone, ostatnia bitwę jaka jadę wygrać to z jej uczuciami do mnie, bez niej nie wygram wojny. Czemu podchodzę do tego bojowo? - nie bojowo, raczej to wyzwanie dla mnie samego, czy sprostam sytuacji, emocjom temu towarzyszącym i zachowam tyle klasy ile trzeba, nie mogę zmarnować tego czasu to jest teraz najważniejsze, muszę obiecać sobie ze jeżeli padnie temat wyjazdu nie wkurwie się nawet na pół sekundy, my tylko my i my. Koniec. 

Układam sobie słowa w głowie, co chce powiedzieć ale mogę się założyć że nic nie zapamiętam i tak będę leciał na spontanie. Ale to jest akurat dobre nie chce wiecznie wszystkiego planować, przez to wszystko u nas się zjebalo, każda pierdoła była planowana łącznie z seksem do którego trzeba było spelnic szereg wymagań. Liczę że to się wszystko zmieni przez ten czas i wyjdzie z niej ta dzika kotka która tak kocham jak z niej wychodzi i pieprzy się ze mną. 

Teraz chyba nic więcej nie napisze i tak w kółko pisze o tym samym.. Będzie dobrze, musi być :)

 

W końcu dojechałem do jej miasta, wypizgalo mnie w tym busie jak chuj, odjebany na elegancko czułem się na obiektywie wszystkich tych ludzi którzy stali do okola, dwa szlugi później doejchaly kwiaty, 25 czerwonych róż, duże, pełne czerwone kwiaty, długie i głęboko zielone łodygi zwiniete w całość robiły wrażenie, zebrałem się idę do niej, stanąłem za krzakami wyglądają jak idiota, no ale ch*j miałem wtedy na wszytko wyj*bane.. Dzwonię... 

Odebrała po kilku sygnalach, pytam sie czy jest w domu a ona pyta o rzekoma pracę która miałem skończyć - historia wymyślona na rzecz niespodzianki, niestety niespodzianka nie wyszła bo była już na mieście, powiedziała że wróci zaraz pod dom. Wróciła zobaczyła mnie i zapytała co ja tu robię calujac mnie kilkukrotnie, nie było w niej szczęścia, to było dość zimne, być może przez zaskoczenie bo myślała że może zobaczymy się dopiero na lotnisku, miałem być w pracy, wszedlem niespodziewanie w jej plany, zabuzylem jej plan i harmonię która ustawiła w swojej głowie. Nie czulem się wcale lepiej ze ja widzę, nie wiem czemu, to było wszystko takie zimne, takie ozieble że myślałem o tym w kwestii błędów. Weszliśmy do domu w drzwiach stała jej babcia która ucieszyła się na mój widok jako jedyna. To było bardzo miłe. W środku rozmawialiśmy tylko o wyjeździe i o tym że leci. Przekazała mi wersję, że wszyscy cieszą się na jej wyjazd, jednak od jej babci usłyszałem coś innego, ona sama powiedziała mi, żebym ja zatrzymał, powiedziałem że próbuje ale chyba nic z tym już nie zrobię, widziałem zawód na jej twarzy, ale jednocześnie też zrozumienie mojej sytuacji, ona wie że ja ją kocham i nie chce jej tam puścić. Walizki popakowane, robiła ostanie rzeczy z listy do swojego wylotu, w powietrzu była taka atmosfera że można było wieszać siekiery. Poniżej jeszcze przyjechał jej ojciec który widocznie ma do mnie jakaś przyjebka, wyraźnie zniesmaczony obecnością mojej osoby. Dzień dobry. 

Cześć. - odpowiedział oschle, nie liczyłem na powitanie z fanfarami, więc i ja wbilem ch*ja w tą sytuację i czekałem aż w końcu pojedziemy sami na tą działkę żeby spędzić czas samemu. 

Udało się to po jakimś czasie, po drodze zajechalisny jeszcze po jakieś jedzenie na kolacje i fajki, no i to był ten moment.. 

Nie był taki jak go zaplanowałem, zwłaszcza że 10 minut wcześniej padał zajebisty deszcz i grad. Ale niebo na chwilę się uspokoiło, jakby Bóg na chwilę dał mi szansę zrobić to co chciałem, nie czekalem z tym, pojechaliśmy nad wodę gdzie był ładny i romantyczny nastrój, nikogo nie było tylko my we dwoje i to co miałem w kieszeni. Wszystkie słowa które ukladslem sobie przez te dni i powtarzalem oczywiście wypadły mi z głowy i mówiłem to na spontanie, sens był taki sam tylko inaczej ubrany. Kolejny raz była trochę zdezorientowana, ale nie uronika nawet łezki szczęścia, kolejny raz widziałem że mimo wszystko nie wie jak to ma przyjąć i czemu to robię mimo tego co ona zrobiła mi i jak kurczowo się tego trzyma. Ja też tego nie rozumiałem, ale chciałem to zrobić, by nie żałować. 

Weszliśmy do jej domu na działce, ja wziąłem się za rozpalanie, minęło trochę czasu, zrobiłem jedzenie a ona siedziała przybita na łóżku,  chciałem by zrozumiała, że naprawdę tylko ona się dla mnie liczy, mimo wylotu mimo tego co się działo, to ona jest najważniejsza. W każdym związku przychodzi ten krytyczny kryzys i od dwójki osób zależy czy to wytrawaja.

Ja juz po części w sobie zaaakceptowalem ten wyjazd, choć nie ukrywam że nie będzie mi łatwo podchodzić do tego bez emocji. Rozmawialiśmy bardzo długo, o wszystim co między nami, co było i będzie. Cały czas będąc blisko, tej bliskości niedługo będzie mi bardzo brakowało więc ładowalem akumulatory na tyle ile się dało. Przytulalismy się, calowalismy a na koniec kochalismy. To było jedno z najlepszych naszych zbliżeń przez cały nasz związek, między nami był żar, taki jak w kominku przy którym to robiliśmy, działa się magia, czułem ta miłość, to pożądanie, nie chciałem by się to skończyło. Chciałem by było tak między nami w przeszłości dostałem teraz w ilości po stokroć mocniejszej. Nie potrafię nawet tego opisać, po prostu się nie da. To był niezwykły dzień i wieczór, zwieńczeniem był sen, zasnęła w moich ramionach i nie wypusculem jej ani na chwilę przez całą noc.

 

Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz