Z pamiętnika kozaka cz.24


13 listopada 2019, 21:37

Noc minęła mi bardzo szybko, wstałem rano przyglądając się jej przez chwilę, podświadomie zegnajac się z nią na zawsze. Zebraliśmy się bo jechała na rano do pracy, staliśmy na przystanku gdy było jeszcze ciemno, znowu padał deszcz, było zimno i palilismy po fajce. Z jej ust padły słowa..
Będę miała dziś cały dzień w pracy by zastanowić się nad tym wszystkim, spotkamy się wieczorem i pogadamy o tym wszystkim..
Dobrze, będę czekał.. Umówiliśmy się na 19..
Wsiadla do busa i pojechała, a ja wracając płakałam i znowu przewijaly mi się wszystkie możliwe myśli przez głowę...
Wrocilem do domu ale już nie mogłem spać, cały czas o niej myślałem. W ciągu dnia napisałem do niej ze przygotuję na wieczór jakiś obiad by zjadła coś normalnego po pracy, ucieszyła się. Zawsze jedzenie i moje gotowanie ja cieszyło, mnie również jak zjadła kolejne kęsy i miała uśmiech i zadowolenie na twarzy. To taka nasza wspólna pasja w której oboje znajdowalismy szczęście, teraz bardzo często wspominam te wspólne posiłki, jej uśmiech i szczęście które wtedy było. W większości fragmentów opisane są same przykre rzeczy, ból i rozterki, lecz uzasadniam to tym jak się teraz czuję, zawsze uważałem i będę uważał, że między nami było dużo więcej tych fajnych rzeczy. Przeżyliśmy razem mnóstwo zajebistych chwil których nikt nam nie odbierze, oprócz tych kilku rzeczy które teraz pietnuje mianem błędów i pomyłek przez swoje samopoczucie, nasze wspólne życie było najlepszym okresem czasu w moim życiu, może też dlatego to wszystko tak teraz boli.
Cały dzien spędziłem na tym by znaleźć cokolwiek normalnego na kolacje, by ugotować jej coś w podobie do tego co szykowalem jej w Polsce, po drodze podchodziłem też po innych sklepach by kupić jej parę rzeczy które będą jej o mnie mimo wszystko przypominać i zostaną takie nasze.
Obiad miałem gotowy na prawie półtorej godziny przed umówiona godziną, kupiłem wino i trochę tapas by po kolacji miała co sobie skubnac, wszystko było gotowe czekałem tylko na nią.
Przez ten czas ukladalem sobie w głowie co powie, jak to wszystko się potoczy, czy może ten dzień był potrzebny by pewne rzeczy zrozumiała, jeszcze tego nie wiedziałem, czekałem, znowu pełny nerwow.
Nadeszła godzina zero, pobieglem po nią na przystanek i to co tam zobaczyłem przerosło wszystkie moje najśmielsze oczekiwania..
Stala ubrana w czarna idealnie dopasowana sukienkę, miała zrobiony makijaż i włosy, no i to co najbardziej mnie zaskoczyło... Pierścionek na palcu. Pokazała mi go i powiedziała.. Patrz co tu mam, z jej słodkim uśmiechem którego nie zapomnę do końca życia.
Powiedziałem że pięknie wygląda, byłem w ogromnym szoku, moja głowa i serce wariowalo.
Weszliśmy do domu przytulismy się i usiedlismy do kolacji.
Ze łzami w oczach patrzyłem jak je, ten widok sprawiał mi tak ogromna przyjemność, że nie jestem w stanie ująć tego słowami. Nie mogłem jesc mój żołądek był w takiej turbulencji że jedyne co mogłem przełknąć to wino.
Po kolacji zajadala tapas na łóżku popijając winem, dałem jej rzeczy które kupiłem rano, powiedziałem by jak mnie nie będzie dawały jej ciepło i wspomnienia o mnie.
Rozmawialiśmy o nas, padło dużo słów, dużo wątpliwości i pytan, jednak usłyszałem to od niej ze ona mnie kocha, że też chce spróbować o to zawalczyć, żebyśmy dali sobie tą ostatnią szansę żeby to naprawić, byłem szczęśliwy mimo tego całego bólu który wydarzył się wcześniej nic innego się dla mnie nie liczyło, przyjechałem tu walczyć i ta walkę wygrałem, z samym sobą. Jej zdania nie były do końca pewne, widziałem to w jej oczach że nie wszystkiego jest pewna, nawet mimo tego że tak mówiła.
Później znowu między nami działa się magia, kolejna noc której nie zapomnę. Nie wiem czemu po takich burzach wszystko między nami układało się tak jak od zawsze o tym marzyłem, chciałem by zostało już tak na zawsze, moja głowa, serce i dusza była gotowa na to że to będzie już zawsze takie jak tego wieczora.
Nigdy nie czułem w sobie tyle siły co wtedy, nigdy nie czułem takiej miłości i szczęścia, to był kolejny nowy początek bo jak mówią po każdej burzy wychodzi słońce, to słońce miało się już palić do końca świata - tak sobie powtarzalem.
Rano znowu odprowadzilem ja na przystanek do pracy, nasze pożegnanie było szybkie, bo odrazu miała busa. Ostatnie słowa jakie sobie powiedzieliśmy to kocham Cię. To były ostatnie słowa jakie usłyszałem od niej osobiście. Chcialem by też były pierwszymi które usłyszę za miesiąc jak przylece do niej z powrotem.
Cały dzień chodziłem z bananem na ryju dzwoniąc do brata i ojca i mówiąc o tym co się wydarzyło, czułem się naprawdę szczęśliwy, czułem że po tym wszystkim naprawdę już nie może być gorzej. Wsiadalem w samolot z nadzieją że już niedługo będę tu z powrotem. Rozmawiając z nią przed wylotem powiedziałem że nie chce od niej wylatywac, bo juz tęsknię, a ona odpowiedziała że cieszy się już i czeka na to jak będę tu z powrotem...

Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz