Z pamiętnika kozaka cz.4


10 listopada 2019, 20:32

Tak mijały tygodnie a we mnie nie rodzilo się żadne uczucie, czułem bliskość, czułem przywiązanie ale wtedy chyba jeszcze nie potrafiłem i nie mogłem powiedzieć że ja kocham, nie wiem to był dziwny czas, nie chciałem jej stracić, dbalem o nią jak o swoją kobietę, poswiecalem i lubiłem czas z nią, choć nie był pełny amorow, motylkow w brzuchu i ekspresji. Ale też nie chciałem jej jeszcze opuszczać, chciałem czasu którego ona już coraz mniej mi chciała dawać, bo widziała że coś jest nie tak. Przytoczę wam jedna sytuację, siedzieliśmy w samochodzie gdzieś na saskiej Kępie, poprosiłem ja o rozmowę, bo była taka chwila czasu gdzie nie utrzymywalismy nawet kontaktu przez FB, deszcz padał jak szalony, było już ciemno, siedzieliśmy w samochodzie na początku wsluchujac się tylko w radio i stukajcy o karoserie deszcz, nie pamiętam dokładnie słów bo to był przełomowy moment w naszej relacji na tamtą chwilę.. Rozmawialiśmy o tym czy to ma sens, czy w ogóle ja coś czuję, czy chcemy to ciągnąć czy jest szansa na to że coś z tego będzie, wtedy w tym samochodzie poczułem że naprawdę jestem zagubiony, zagubiony w tym pędzie w tym przelotnym szczęściu i przeżywaniu chwili, to było dla mnie przebudzenie, powiedziałem dajmy sobie dwa miesiące jeżeli nic się zmieni to odpuszczamy, odpowiedziala tylko krótkie "dobrze" na jej twarzy nie było uśmiechu nie było smutku po prostu był spokój.
Od tego momentu we mnie coś pękło, chciałem jej coraz więcej, każdego dnia czułem to coś czego wcześniej we mnie nie było, chciałem z nią być blisko chciałem spędzać więcej czasu, odrzucając przy tym większość swoich starych znajomości i chwilowych momentów szczęśliwości które były zludzeniem, zacząłem w tym wszystkim widzieć to uczucie i widziałem że im więcej wkładam siebie w to tym bardziej i ona się otwiera. Zaczęliśmy mieszkać razem, żyć razem, cieszyły mnie takie głupie rzeczy jak zakupy o 2 w nocy w Tesco 24h byle z nią, nie ważne ze była w bluzie i bez makijażu, a ja smierdzialem frytura po pracy. Cieszyło mnie gotowanie dla niej, cieszyła wspólna kawa przed pracą, cieszyło mnie przywozenie jej kebaba o jedenastej w nocy, to był jeden z najcudowniejszych okresow naszego związku i jeden z najpiękniejszych w moim życiu, to była magia, nie widziałem nic poza nią, nie widziałem świata, chciałem żeby to wszystko trwało wiecznie i się nie kończyło. Naprawdę najpiękniejszy czas w moim życiu, pisząc to płaczę i śmieje się jednocześnie, nie zawsze miłość przychodzi Odrazu, wtedy naprawdę uderzyła z podwójną siła i trwała i trwała.. 

Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz