Z pamiętnika kozaka cz.5


11 listopada 2019, 12:51

Ten czas był dla nas magiczny.. Nigdy nie czułem wczesniej z kobietą takiej więzi, biorąc pod uwagę to że było to takie nowe i jeszcze nie znane razem odkrywalismy te tajniki życia razem i podejmowania codzienności. Zylismy beztrosko, pracowaliśmy i rozwalalismy ten chajs na nasze zachcianki. Bycie razem i brak presji był najlepszym połączeniem i dziś jestem w stanie stwierdzić, że do tego trzeba dążyć w związku jeżeli ten ma być naprawdę udany, skupiacie się na sobie i życiu, skupcie się na uszczesliwianiu się wzajemnie i dbajcie o to ognisko dokładając każdego dnia odpowiednio dużo drewna by plonelo, by podpaliło w końcu las, by nic już tego nie ugasilo. Nie dokladacie sobie niepotrzebnych obowiązków i zobowiązań które mimo korzyści dają też dużo nerwów i niepewności, do tego cały czas trzeba gonić by te zobowiązania nas nie przerosł, ale o tym dalej.
Moja ambicja zawsze sięgała daleko, problemy finansowe które zawsze gdzieś tam były za dzieciaka i zawsze brak chajsu był już dawno za mną, chciałem iść dalej, chciałem iść za ciosem, osiągnąć więcej, bo tak to już jest z apetytem, rośnie w miarę jedzenia. Postanowiłem otworzyć swój lokal gdzieś w Polsce, to już mniej istotne gdzie, chciałem robić coś swojego i tak dużo pracowałem więc pomyślałem po co mam to robić dla kogoś jak mogę dla siebie? No i słowa zamieniłem w czyny. Znalazłem wspólnika, znalazłem lokal, wprowadziliśmy się do innego miasta i zaczęliśmy remon, który łącznie z ogarnianiem firmy zajął mi niecałe półtora miesiąca. Początek tego był ekscytujący, nowe miejsce nowi ludzie, nowe otoczenie, nowa sytuacja, byliśmy szczęśliwi mimo tego ile trudu spotkało mnie od początku. Wtedy pierwszy raz poczułem od niej to że nie wierzy do końca w to wszystko, nie wierzy we mnie , był w niej strach, choć teraz rozumiem że to też była kwestia młodego wieku i wyjście z tego kręgu bezpieczeństwa w którym zylismy razem dotychczas. Wspólnik już na początku spierdo... I zostałem z tym wszystkim sam, zaczęły się problemy, nie starczyło na wszystko chajsu, musiałem zorganizować szybko dość dużą kwotę, żeby w ogóle ruszyć i mieć na pierwszy towar. Między nami też było wtedy nerwowo, pojawiły się rozmowy w stylu, po co to wszystko, nie mówiłam, źle nam było w Wwa?.. Itd, co wcale nie poprawiało mojego samopoczucia, nie motywowalo mnie do walki o to co zacząłem, oczekiwałem czegoś innego, oczekiwałem tego przysłowiowego na dobre i na złe i to że będzie wierzyć, że będzie mnie podnosić na duchu jak upadam i czasem tracę nadzieję... W końcu się udało, było otwarcie które nie wyszło jak trzeba, wyszedł wtedy pośpiech i brak doświadczenia. No ale cóż teraz już je mam. Powoli lokal szedł coś do przodu i zadko kiedy zdarza się tak że nie tracił.. Nie miałem już pieniędzy na straty, na szczęście trochę to się poukładało i mimo wiecznych drobnych incydentów sytuacja była w miarę opanowana. A co między nami.. Hmm to był mocno neutralny okres czasu, nic się nie działo, ja siedziałem mnóstwo czasu w lokalu i praktycznie wracałem przespać się na kilka godzin, Ona czasem przychodziła pomoc w lokalu.. Później pojawił się czas gdzie było trochę lepiej, postanowiliśmy się przeprowadzić. Chciałem zawsze spełnić swoje marzenie i zamieszkać w domu jednorodzinnym z ogródkiem. Właśnie taki znaleźliśmy. Taki wymarzony, na ogrodzie pilismy kawę jedliśmy śniadania i lezelismy opalajac się, w domu mieliśmy ogromną wannę, kominek i kuchnie w której kochałem dla niej gotować, powiem Wam że gdy to trwało nie odczuwalem tego aż tak jak teraz. Wracając do tego myślami oddał bym wiele żeby z powrotem to przeżyć, żeby jeszcze raz moc cieszyć się z nią tym życiem tam. Tam pojawiło się ogromne szczęście ale też zaczęły się nasze trudne chwile. To w tym domu klocilismy się najwięcej to podczas tego czasu zacząłem więcej pić, bo w końcu wyluzowalem po tak długim czasie jak w lokalu szło lepiej, cieszyłem się że zarabiam, cieszyłem się że w końcu się ruszyło. Mimo naszego szczęścia, pojawiło się też coś dziwnego. Wstępem do tego było to że coś między nami przygaslo, dalej miałem niedobór jej wsparcia, jej ciepła. Nie potrafiła mnie przytulić i powiedzieć że jest ze mnie dumna do póki ja się nie zalamywalem i mówiłem że nie mam siły, nie słyszałem od niej pochwal, nie słyszałem słów zadowolenia, a jeśli słyszałem to bardzo zadko, to mnie strasznie frustrowalo, że nie zauważa takich codziennych rzeczy które robiłem by żyło nam się dobrze, stało się to poprostu codziennością. Zresztą po przyjeździe oprócz tego co wcześniej wspomniałem, że czasem pomagała mi w lokalu nie pracowała, nie wymagalem tego od niej, czułem się facetem odpowiedzialnym za to by miała wszystko i nie musiała pracować, zapewnialem jej wszystko co potrzebowała, chciałem tylko żeby była blisko mnie i była szczęśliwa, gadaliśmy o tym, powiedziałem możesz iść do pracy, wtedy wiadomo wpadło by trochę dodatkowego chajsu i też miała byś na swoje wydatki i potrzeby, ale nigdy nie powiedziałem że musi.
Nie czułem tez od niej tego ciepła co wcześniej, sensualnosc między nami zupełnie się wypalila, bardzo dużo zmieniło się od początku, czułem że ja na niej to wymuszam, nie czułem nigdy że to ona sama tego chce, zresztą bardzo, bardzo zadko sama coś próbowała iniciowac, to była kolejna rzecz która mnie frustrowala i nie wiedziałem jak mam to zmienić... 

Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz