Z pamiętnika kozaka cz.7
11 listopada 2019, 15:37
Niedługo po tym wszystko zaczęło się w moim życiu pierd... Między nami było mocno neutralnie, może to przez to że już byliśmy ponad dwa lata że sobą, choć z perspektywy czasu uważam że było to bardzo krótko. Być może wkradła się rutyna dnia codziennego, być może skupienie się na obowiązkach i firmie uderzyło w nasz związek, dodatkowo te rzeczy które były za nami nie pomagały w tym wszystkim. Raz lepiej raz gorzej to chyba najlepsze określenie. Moja frustracja że firma pada i na nic nie starcza kasy i długi gonie długami nie poprawiały tego poczucia, cały czas szukałem wyjścia z tej sytuacji. Chciałem żeby było lepiej gonilem do szczęścia które mieliśmy na samym początku, robiłem to dla nas, naprawdę chciałem by to wszystko się poprawiło, po tych wszystkich błędach i porażkach, po ulewach i sztormach, by w końcu wyszła nad nami tęcza, słońce i wróciła nasza beztroska. wtedy padła decyzja że zamykam firmę i wyjezdzam za granicę żeby trochę więcej kasy było na nowy start. Wtedy kolejny raz szykowalismy się do rozloki która miała trwać jakieś 3 msc, w zależności jak to się wszystko ułoży za granicą. Powiem szczerze, że dawno nie płakałam rozstajac sje z nią, jechaliśmy na lotnisko, w samochodzie leciały piosenki które kojarzyły się nam z naszym wspólnym życiem, czułem wtedy miłość czułem że to wszystko nie jest jej obojętne, że to uczucie między nami jest prawdziwe. Polecialem i wytrzymałem tam bez niej niecałe dwa tygodnie. Pamiętam jak rozmawialiśmy przez telefon i powiedziałem jej, rzuć tam ta prace, kup bilet i przylec tu do mnie!
Jak rozmawialiśmy tak zrobiliśmy. Po kilku dniach była już ze mną, wiedziałem że to jest dla mnie najważniejsze i mimo tego że spedzalem całe dnie w pracy cieszyłem się że ona odpoczywa leżąc na plaży i wieczorem byliśmy razem, cieszyłem się że ma wakacje, że odpoczywa i jest obok. Jednak nasza przygoda skończyła się tam dość szybko bo już po miesiącu byliśmy z powrotem w Polsce. Zamknelismy temat knajpy i wrócilismy do Warszawy. Do tego momentu myślałem że wszystko idzie w dobra stronę, myslalem że idziemy z tym do przodu, ale nie tak było. Po powrocie do Warszawy mieszkaliśmy razem, pracowaliśmy razem, po pracy byliśmy razem, pojawiły się kłótnie i to przebywanie non stop ze sobą nie wyszło nam na dobre ani trochę, między czasie mój telefon gdzieś wyrzucił jakieś powiadomienie z aplikacji na której nawet nie siedziałem, dodatkowo pech sprawił że było to na weselu gdzie dodatkowo zepsuło to wszystko w tym dniu, nie chciała słuchać już moich tłumaczeń, po prostu straciłem jej zaufanie na tyle że wbilo to gwóźdź do trumny. Dużo moich błędów było niepotrzebnych, dużo rzeczy zrobiłem z mojej głupoty, niepotrzebnie ja raniac, może z biegiem czasu to wyglądało by lepiej, teraz to rozumiem ale czasu cofnąć się już nie da, uczuć, bólu i ran też. Ta praca razem, dalej problemy finansowe, moj kiepski stan po porażce z tą firmą, kłótnie o bzdury, niszczyly to doszczętnie. To był początek końca..
Dodaj komentarz