Najnowsze wpisy, strona 5


Z pamiętnika kozaka cz.6
11 listopada 2019, 13:42

Wtedy zacząłem popełniać błędy.. Alkohol, frustracja i jej niechęć do mnie i nasza tragiczna nieumiejętność rozmowy na trudne tematy dotyczące naszego związku nie były w tym pomocne. Zacząłem szukać tej atencji u innych kobiet. Nie było to w żaden sposób emocjonalnie z nimi powiozane, ale chęć czucia się atrakcyjnym, zaradnym i ogarniętym facetem w oczach innej kobiety była we mnie silniejsza. Pisałem z kobietami z którymi wcześniej się spotykałem przed naszym związkiem, pisałem z kobietami które przewijaly się gdzieś przez lokal, w tej rozmowie czułem to czego ona mi nie dawała, czułem to o czym pisałem wyżej, dowartosciowywalem się tym, wiem że to nie jest dobre, wiem że ja też ucieklem od problemu i poszedłem na łatwiznę robiąc to w ten sposob, ale po prostu bardzo mi tego brakowało, a w żaden sposób nie mogłem uzyskać tego od swojej ukochanej. Nigdy nawet przez chwilę nie myślalem o tym żeby się z nią rozstać, kochałem ja całym sercem ale nie wiedziałem jak mam do niej dotrzeć, jak mam to zmienić.. To dolalo oliwy do ognia. Znalazła kilka razy moje wiadomości na fb czy telefonie, zaczęły się kłótnie i jeszcze większy dystans między nami.. Popełniłem ten błąd kilka razy, za każdym razem oddalalismy się od siebie coraz bardziej. Seksualne podteksty czy dwuznaczne słowa które czytała raniły ja boleśnie i z każdym następnym razem było gorzej. Nic już nie było takie samo, między nami. Czas nie goil ran, a ona to wszystko chwała w sobie wybaczajac mi to poniekąd lecz nic nie zmieniając by było lepiej. Kilka razy mówiła już ze to nie ma sensu ale jakoś to zakopywalismy i zylismy dalej razem w takim bólu i braku progresu w tym wszystkim. Tu właśnie wyszło to że nie potrafiliśmy że sobą rozmawiać, poswiecalismy na to za mało czasu, nie sluchalismy się, nie potrafiliśmy spełnić swoich potrzeb by było lepiej. U nas było gorzej i w lokalu też zaczęło się wszystko pierd.... Musiałem wyjechać do innego miasta by zarobić trochę chajsu, żeby dokładać do życia i funkcjonowania lokalu. Byłem tam 3 miesiace, skupilem się na prscy i zarabianiu pieniędzy, dystans między nami pomógł nam się stesknic. Ona pilnowała lokalu i chodziła do pracy, a nasze spotkania gdy do mnie przyjeżdżała były pełne emocji i uczucia, zrobiło nam to trochę lepiej, ale ja nie potrafiłem bez niej zyc, tesknilem, chciałem mieć ją obok dlatego po tym czasie z wielką radością wróciłem do niej. Między czasie przeprowadziła nas do innego mieszkania. Zaczęliśmy trzeci raz w innym miejscu budowanie naszego życia. Ja przestałem pisać z kim kolwiek innym i nie szukałem atencji u innych zrozumiałem jak bardzo mi jej brakowało jak nie było jej blisko. Ten okres trwał jakoś pół roku. Gdzie ja skupilem się tylko na niej. Tyle że to nic nie zmieniło. Było trochę lepiej w naszej relacji i próbowałem zbudować to czego wcześniej tak mi brakowało. To jednak się nie zmieniło za bardzo. Jest piękna kobieta, w każdym stanie potrafiła mnie podniecać, chciałem jej zawsze i wszędzie, chciałem jej dużo, więcej, mocniej i dłużej. Być może za dużo. Nie mówię że nie było nic fajnego między nami, bo kilka razy naprawdę przezywalismy fajne chwilę lecz to było iniciowane i "wyproszone" przeze mnie. Cały czas czułem że ona nie ma na to ochoty, nie potrafiła mnie tak po prostu złapać za rękę zaciągnąć do sypialni i oddać mi siebie. Od swojego psychologa usłyszałem ostatnio bardzo mądre słowa. Kobieta musi zrozumieć że facet jest inaczej zbudowany, że nie chodzi mu po prostu od danie du.. Tylko to danie musi być ciepłe, musi być od niej, zainiciowane przez nią, musi być z uczuciem i chemia, to napędza faceta do działania i buduje w jego głowie potężne poczucie zadowolenia i własnej wartosci. Wtedy też potrafi oddać to uczucie w taki sposób jakiego oczekuje kobieta. Przytulić ja, pocałować, dbać na codzień. Chęć tego by on był zadowolony, by poczuł się, że jest kimś ważnym właśnie w taki sposób, choc dla kobiety wydaje się tak banalny i płytki.
Zgadzam się z tym w stu procentach, przez cały związek właśnie tego chciałem, tylko tego mi w tym wszystkim brakowało, żeby dała mi to ciepło w łóżku, pokazane fizycznie ale cieplo, wsparcie gdy jest mi źle i nie wychodzi w pracy, czy  to dobre słowo na codzień że widzi że dbam że się staram i że to docenia , by dała mi poczucie że jest ze mną szczęśliwa, że jest jej dobrze... 

Z pamiętnika kozaka cz.5
11 listopada 2019, 12:51

Ten czas był dla nas magiczny.. Nigdy nie czułem wczesniej z kobietą takiej więzi, biorąc pod uwagę to że było to takie nowe i jeszcze nie znane razem odkrywalismy te tajniki życia razem i podejmowania codzienności. Zylismy beztrosko, pracowaliśmy i rozwalalismy ten chajs na nasze zachcianki. Bycie razem i brak presji był najlepszym połączeniem i dziś jestem w stanie stwierdzić, że do tego trzeba dążyć w związku jeżeli ten ma być naprawdę udany, skupiacie się na sobie i życiu, skupcie się na uszczesliwianiu się wzajemnie i dbajcie o to ognisko dokładając każdego dnia odpowiednio dużo drewna by plonelo, by podpaliło w końcu las, by nic już tego nie ugasilo. Nie dokladacie sobie niepotrzebnych obowiązków i zobowiązań które mimo korzyści dają też dużo nerwów i niepewności, do tego cały czas trzeba gonić by te zobowiązania nas nie przerosł, ale o tym dalej.
Moja ambicja zawsze sięgała daleko, problemy finansowe które zawsze gdzieś tam były za dzieciaka i zawsze brak chajsu był już dawno za mną, chciałem iść dalej, chciałem iść za ciosem, osiągnąć więcej, bo tak to już jest z apetytem, rośnie w miarę jedzenia. Postanowiłem otworzyć swój lokal gdzieś w Polsce, to już mniej istotne gdzie, chciałem robić coś swojego i tak dużo pracowałem więc pomyślałem po co mam to robić dla kogoś jak mogę dla siebie? No i słowa zamieniłem w czyny. Znalazłem wspólnika, znalazłem lokal, wprowadziliśmy się do innego miasta i zaczęliśmy remon, który łącznie z ogarnianiem firmy zajął mi niecałe półtora miesiąca. Początek tego był ekscytujący, nowe miejsce nowi ludzie, nowe otoczenie, nowa sytuacja, byliśmy szczęśliwi mimo tego ile trudu spotkało mnie od początku. Wtedy pierwszy raz poczułem od niej to że nie wierzy do końca w to wszystko, nie wierzy we mnie , był w niej strach, choć teraz rozumiem że to też była kwestia młodego wieku i wyjście z tego kręgu bezpieczeństwa w którym zylismy razem dotychczas. Wspólnik już na początku spierdo... I zostałem z tym wszystkim sam, zaczęły się problemy, nie starczyło na wszystko chajsu, musiałem zorganizować szybko dość dużą kwotę, żeby w ogóle ruszyć i mieć na pierwszy towar. Między nami też było wtedy nerwowo, pojawiły się rozmowy w stylu, po co to wszystko, nie mówiłam, źle nam było w Wwa?.. Itd, co wcale nie poprawiało mojego samopoczucia, nie motywowalo mnie do walki o to co zacząłem, oczekiwałem czegoś innego, oczekiwałem tego przysłowiowego na dobre i na złe i to że będzie wierzyć, że będzie mnie podnosić na duchu jak upadam i czasem tracę nadzieję... W końcu się udało, było otwarcie które nie wyszło jak trzeba, wyszedł wtedy pośpiech i brak doświadczenia. No ale cóż teraz już je mam. Powoli lokal szedł coś do przodu i zadko kiedy zdarza się tak że nie tracił.. Nie miałem już pieniędzy na straty, na szczęście trochę to się poukładało i mimo wiecznych drobnych incydentów sytuacja była w miarę opanowana. A co między nami.. Hmm to był mocno neutralny okres czasu, nic się nie działo, ja siedziałem mnóstwo czasu w lokalu i praktycznie wracałem przespać się na kilka godzin, Ona czasem przychodziła pomoc w lokalu.. Później pojawił się czas gdzie było trochę lepiej, postanowiliśmy się przeprowadzić. Chciałem zawsze spełnić swoje marzenie i zamieszkać w domu jednorodzinnym z ogródkiem. Właśnie taki znaleźliśmy. Taki wymarzony, na ogrodzie pilismy kawę jedliśmy śniadania i lezelismy opalajac się, w domu mieliśmy ogromną wannę, kominek i kuchnie w której kochałem dla niej gotować, powiem Wam że gdy to trwało nie odczuwalem tego aż tak jak teraz. Wracając do tego myślami oddał bym wiele żeby z powrotem to przeżyć, żeby jeszcze raz moc cieszyć się z nią tym życiem tam. Tam pojawiło się ogromne szczęście ale też zaczęły się nasze trudne chwile. To w tym domu klocilismy się najwięcej to podczas tego czasu zacząłem więcej pić, bo w końcu wyluzowalem po tak długim czasie jak w lokalu szło lepiej, cieszyłem się że zarabiam, cieszyłem się że w końcu się ruszyło. Mimo naszego szczęścia, pojawiło się też coś dziwnego. Wstępem do tego było to że coś między nami przygaslo, dalej miałem niedobór jej wsparcia, jej ciepła. Nie potrafiła mnie przytulić i powiedzieć że jest ze mnie dumna do póki ja się nie zalamywalem i mówiłem że nie mam siły, nie słyszałem od niej pochwal, nie słyszałem słów zadowolenia, a jeśli słyszałem to bardzo zadko, to mnie strasznie frustrowalo, że nie zauważa takich codziennych rzeczy które robiłem by żyło nam się dobrze, stało się to poprostu codziennością. Zresztą po przyjeździe oprócz tego co wcześniej wspomniałem, że czasem pomagała mi w lokalu nie pracowała, nie wymagalem tego od niej, czułem się facetem odpowiedzialnym za to by miała wszystko i nie musiała pracować, zapewnialem jej wszystko co potrzebowała, chciałem tylko żeby była blisko mnie i była szczęśliwa, gadaliśmy o tym, powiedziałem możesz iść do pracy, wtedy wiadomo wpadło by trochę dodatkowego chajsu i też miała byś na swoje wydatki i potrzeby, ale nigdy nie powiedziałem że musi.
Nie czułem tez od niej tego ciepła co wcześniej, sensualnosc między nami zupełnie się wypalila, bardzo dużo zmieniło się od początku, czułem że ja na niej to wymuszam, nie czułem nigdy że to ona sama tego chce, zresztą bardzo, bardzo zadko sama coś próbowała iniciowac, to była kolejna rzecz która mnie frustrowala i nie wiedziałem jak mam to zmienić... 

Z pamiętnika kozaka cz.4
10 listopada 2019, 20:32

Tak mijały tygodnie a we mnie nie rodzilo się żadne uczucie, czułem bliskość, czułem przywiązanie ale wtedy chyba jeszcze nie potrafiłem i nie mogłem powiedzieć że ja kocham, nie wiem to był dziwny czas, nie chciałem jej stracić, dbalem o nią jak o swoją kobietę, poswiecalem i lubiłem czas z nią, choć nie był pełny amorow, motylkow w brzuchu i ekspresji. Ale też nie chciałem jej jeszcze opuszczać, chciałem czasu którego ona już coraz mniej mi chciała dawać, bo widziała że coś jest nie tak. Przytoczę wam jedna sytuację, siedzieliśmy w samochodzie gdzieś na saskiej Kępie, poprosiłem ja o rozmowę, bo była taka chwila czasu gdzie nie utrzymywalismy nawet kontaktu przez FB, deszcz padał jak szalony, było już ciemno, siedzieliśmy w samochodzie na początku wsluchujac się tylko w radio i stukajcy o karoserie deszcz, nie pamiętam dokładnie słów bo to był przełomowy moment w naszej relacji na tamtą chwilę.. Rozmawialiśmy o tym czy to ma sens, czy w ogóle ja coś czuję, czy chcemy to ciągnąć czy jest szansa na to że coś z tego będzie, wtedy w tym samochodzie poczułem że naprawdę jestem zagubiony, zagubiony w tym pędzie w tym przelotnym szczęściu i przeżywaniu chwili, to było dla mnie przebudzenie, powiedziałem dajmy sobie dwa miesiące jeżeli nic się zmieni to odpuszczamy, odpowiedziala tylko krótkie "dobrze" na jej twarzy nie było uśmiechu nie było smutku po prostu był spokój.
Od tego momentu we mnie coś pękło, chciałem jej coraz więcej, każdego dnia czułem to coś czego wcześniej we mnie nie było, chciałem z nią być blisko chciałem spędzać więcej czasu, odrzucając przy tym większość swoich starych znajomości i chwilowych momentów szczęśliwości które były zludzeniem, zacząłem w tym wszystkim widzieć to uczucie i widziałem że im więcej wkładam siebie w to tym bardziej i ona się otwiera. Zaczęliśmy mieszkać razem, żyć razem, cieszyły mnie takie głupie rzeczy jak zakupy o 2 w nocy w Tesco 24h byle z nią, nie ważne ze była w bluzie i bez makijażu, a ja smierdzialem frytura po pracy. Cieszyło mnie gotowanie dla niej, cieszyła wspólna kawa przed pracą, cieszyło mnie przywozenie jej kebaba o jedenastej w nocy, to był jeden z najcudowniejszych okresow naszego związku i jeden z najpiękniejszych w moim życiu, to była magia, nie widziałem nic poza nią, nie widziałem świata, chciałem żeby to wszystko trwało wiecznie i się nie kończyło. Naprawdę najpiękniejszy czas w moim życiu, pisząc to płaczę i śmieje się jednocześnie, nie zawsze miłość przychodzi Odrazu, wtedy naprawdę uderzyła z podwójną siła i trwała i trwała.. 

Z pamiętnika kozaka cz.3
10 listopada 2019, 20:11

Rano zjedlismy śniadanie, wypilismy kawe i odprowadzilem ja na przystanek. Miałem mieszane uczucia. Z jednej strony fascynacja i pożądanie, z drugiej strony nie dojrzałość, młodość, apetyt na życie z trzeciej zaś zakłopotanie czy nie zrobiłem jej tym krzywdy. Nie wiedziałem, wtedy nie wiedziałem jeszcze nic. Tak zaczęła się nasza znajomość, zaczęliśmy pisać, rozmawiać, spotykać się, mijały dni a ja próbowałem ja lepiej poznać. To wszystko na początku szło jak krew z nosa. Była zupełnie inna niż ja, słuchała innej muzyki, interesowały ją inne rzeczy, czasami rozmowa w ogóle nam się nie kleila, nie mogliśmy na początku złapać wspólnego flow. Wiedziałem że z obydwu stron jest ciężko i ta relacja naprawdę przechodziła turbulencje, nawet nie jadła jeszcze wtedy mięsa, choć po dwóch tygodniach to się zmieniło. Co zawsze w niej mnie fascynowalo - spokój, zawsze była spokojna, nigdy nie krzyczała, nigdy nie podnosiła głosu, była po prostu innym światem.. Nie znanym dla mnie światem. Spedzalismy że sobą trochę czasu lecz to nie było fanatyczne ani z mojej ani z jej strony, to wszystko było mocno statyczne takie jak ona, równe i nie miało dużo zakrętów. Bez fajerwerek, bez wybuchu miłości. To była jej pierwsza relacja ze starszym o 4 lata facetem, jestem jej zupełnym przeciwieństwem, w moim życiu zwłaszcza wtedy nie było harmonii, nie było spokojnie, każdy dzień był inny, każdego dnia było inaczej, doświadczalem, przeżywałem i brałem od życia garściami. To jak Pan który trzyma rozszalalego psa na smyczy ma ta smycz trzyma blisko mimo tego rozszalalego psa w mojej osobie, ta spokojna właścicielka trzymała mnie na niewidocznej smyczy bo nie wiedziałem czy mnie to tak bardzo fascynuje czy irytuje. Wtedy nie wiedziałem jeszcze nic i to przez prawie 2 msc się nie zmieniło, dalej nie było fajerwerek, choć pierwszy seks z nią zapamiętam do końca życia, nigdy czegoś takiego nie przeżyłem, gdzieś wewnętrznie ten pierwszy raz chciałbym mieć z nią chciałbym żeby właśnie tak to wyglądało, mimo stresu i napięcia z dwóch stron to było niezapomniane doświadczenie. Często wspominam sobie te nasze pierwsze igraszki i to że uczyłem jej wszystkiego od początku, w końcu to ze mną była pierwszy raz w łóżku i chciałem by zapamiętala to dobrze i do końca życia chciałem zostawić jej ten obraz i uczucie pierwszej nocy, kolejnych nocy i obrazków które zostaną na zawsze między nami i zostaną tylko nasze. 

Z pamiętnika kozaka cz.2
10 listopada 2019, 18:28

Czy pamiętasz swoje pierwsze spotkanie z kobietą o której teraz mówisz? Oczywiście. Tego nie da się zapomnieć mimo wszystko jak wtedy to wyglądało. Zaczynał się weekend, organizowałem u siebie w domu, a w zasadzie pod nim, bo w piwnicy którą przerobiłem kiedyś na miejscówkę do robienia imprezek. Kolega z pracy poprosił mnie o to czy dało by radę zrobić tam imprezę, wtedy dobrze z nim żyłem choć kontakt później po skończeniu razem pracy jakoś naturalnie się rozpadł. Mniejsza, wtedy na tej imprezie pojawiła się Ona, była przyjaciółką dziewczyny koleżki któremu to organizowałem. Do dziś pamiętam jak wyglądała.. Obcisła mała czarna idealnie kontrastowała z jej białymi włosami, mocnym makijażem i podkreślonymi ustami. Choć wcześniej miałem zupełnie inny typ urody, jej specyficzna uroda i spowodowało moje szybsze bicie serca. Wiedziałem, że jest wolna i wiedziałem, że jej przyjaciółka miała cichy plan nas zesfatac, no więc i ja przyjąłem ta taktykę, proponując jej odrazu drinka, do którego wlałem znacznie większą ilość alkoholu niż wszystkim pozostałym. Początki naszej rozmowy były standardowo o wszystkim i o niczym, z każdym następnym drinkiem jednak rozmowa między nami była coraz częstrza i jakoś bardziej trafiliśmy na siebie w tym tłumie prawie nieznajomych mi osób. Mijał wieczór, na imprezie pojawiła się moja znajoma z którą miałem wtedy dobry kontakt i dzielilem między nie ten czas, co widziałem że zbytnio nie przypadło do gustu ani jednej ani drugiej, lecz nikt wtedy ode mnie nie mógł nic wymagać w końcu byłem sam.
Wieczór dobiegal końca a ludzie wykruszali się  z imprezy, zostało kilka ostatnich osób w tym Ona. Dowiedziałem się, że mieszka dobry kawałek drogi ode mnie więc zaproponowałem jej, że może zostać u mnie na noc, miałem dwa łóżka, nie chciałem żeby była w nie komfortowej sytuacji. Zdecydowała się zostać, we mnie pojawiły się różne myśli, ale nie chciałem wtedy analizować, zostaliśmy sami, spędziliśmy czas na rozmowie i.. Pocalunkach. Do niczego innego tej nocy nie doszło. Nigdy taki nie byłem i nigdy nie zrobiłem czegoś takiego na pierwszym spotkaniu z kobietą jeszcze do tego poznana kilka godzin wcześniej, to nie sprawiło by mi żadnej frajdy oprócz chwilowego zrzucenia ciśnienia. Obiecałem jej i przyjaciółce, że się nią zaopiekuje i nie stanie się jej nic złego.
Zaciekawiła mnie, chciałem ją lepiej poznać, była wtedy bardzo młoda i niewinna bo miała niecałe 18 lat.. delikatna, malutka i uśmiechała się cały czas w swój specyficzny sposób zamykając przy tym kompletnie oczy. Jej niewinne spojrzenie powiedziało mi dobranoc, Ona przytulona zasnęła na mnie, a jej ciepło i zapach pamiętam i czuję jak by to było chwilę temu.